Film Ręce do góry w reżyserii Jerzego Skolimowskiego, zrealizowany w 1967 roku, został zatrzymany przez cenzurę i miał premierę dopiero w roku 1985.
Pięcioro absolwentów akademii medycznej, bohaterów filmu, bawiąc się wsiada do wagonu towarowego, wybierając podróż w nieznane. W zamkniętej przestrzeni wagonu powracają marzenia, niezrealizowane ambicje, wspomnienia z lat studenckich. Wagon staje się miejscem psychodramy, której autor zdjęć Witold Sobociński nadał kształt wizualny tworząc sceny będące operatorską wizją doświadczeń i wyobrażeń bohaterów.
Jedno z ich wspomnień jest związane z klejeniem olbrzymiego portretu Stalina, któremu przez pomyłkę została dodana druga para oczu. Jest to najbardziej znana scena z filmu Ręce do góry. Jej obecność była przyczyną niedopuszczenia filmu Skolimowskiego do rozpowszechniania. O realizacji tej sceny opowiedział w książce „Każdy mój film był inny” operator Witold Sobociński.
„Scena została nakręcona na lotnisku. Był to obraz o wymiarach 25 na 25 metrów, a może nawet jeszcze większy. Bohaterowie filmu mieli podwójny zestaw poszczególnych elementów portretu Stalina i naklejali je równocześnie z obu stron. Kiedy podnieśli billboard okazało się, że się pomylili i Stalin ma dwie pary oczu. Sfotografowałem bieg przerażonego Bogumiła Kobieli długim obiektywem – mówił Sobociński – żeby z tyłu była cały czas widoczna wielka twarz Stalina z podwójną parą oczu, a równocześnie człowiek, który biegnie i jest przekonany, że przez ten błąd wszystko w życiu przegrali i trzeba uciekać”.
Jednak pod względem operatorskim zdecydowanie wyróżnia się w filmie Skolimowskiego inna scena, dziejąca się w wagonie kolejowym. Kiedy w rozmowie uczestników podróży pojawia się tematyka wojenna, nawiązanie do przewożenia w takich właśnie wagonach ludzi do niemieckich obozów koncentracyjnych, przestrzeń wagonu niespodziewanie się powiększa. Na podłodze i na ścianach znajdują się liczne zapalone świece. W pewnym momencie obraz się zaciemnia, obecne są już tylko płomyki, które zmieniają miejsce pobytu – z ziemi unoszą się niejako do nieba, stają się światełkami gwiazd. Cmentarne płomyki stają się nieboskłonem mówiącym o ludziach, którzy zginęli w czasie wojny, ale także o tych, którzy cierpieli i umierali w komunistycznych więzieniach. Symboliczny obraz, powołany do życia przez Witolda Sobocińskiego, staje się złożonym im hołdem.
W pewnym momencie słychać odgłos przejeżdżającego parowozu i do wagonu wdziera się przez okienko biały dym, który wypełnia całe wnętrze. Postacie zaczynają się poruszać bezwładnie w zwolnionym tempie, jakby traciły przytomność. W tej nierealistycznej scenie aktorzy zostali ubrani w białe kostiumy, otrzymali białą charakteryzację, ciemne są tylko ich oczy. Obraz zmieniony na negatywowy przypomina grafikę. W zbliżeniach są pokazywane kłębiące się, czerniejące nagie ciała. Dłonie dotykają się wzajemnie, jakby szukały ratunku. Sekwencję ujęć, w której można odnaleźć wizualną próbę oddania przeżyć ludzi ginących w komorze gazowej zamyka obraz wypalonych, czarnych oczodołów.
Tematyka okupacyjna, bardzo często obecna w filmach Polskiej Szkoły Filmowej, otrzymała w 1967 roku, filmie Ręce do góry, dzięki pracy operatora Witolda Sobocińskiego bardzo nowatorski, sugestywny i zaskakujący formą autorski sposób wyrażenia.